Ks. Skrzypczak o „dożynkach” życia wiecznego

utworzone przez | paź 29, 2019

 Problem z uroczystością Wszystkich Świętych i jej smutną, rzewną otoczką często jest związany z tym, że wielu z nas, po dwóch tysiącach lat chrześcijaństwa, stało się bardziej platonikami niż chrześcijanami – mówi w rozmowie z Martą Brzezińską ks. Robert Skrzypczak. Portal Fronda.pl zapytał kapłana, dlaczego 1 listopada, zamiast radości z nadziej na Zmartwychwstanie kojarzy nam się ze smutkiem i nostalgią.

Święto Wszystkich Świętych jest uroczystością bezpośrednio związaną z Wielkanocą, i w takiej optyce należałoby je celebrować. Jest obchodzeniem Zmartwychwstania, z tym, że w Wielkanoc wspominamy historyczny fakt Zmartwychwstania Chrystusa, zaś w uroczystość Wszystkich Świętych celebrujemy zmartwychwstanie nas samych.

Tradycja chrześcijańska nieustannie mówiła o dwóch rodzajach zmartwychwstania – po pierwsze, zmartwychwstaniu duchowym, polegającym na przyjęciu zwycięskiego Chrystusa do swojego życia. To doświadczenie zmartwychwstania na poziomie egzystencjalnym, które polega na przebaczeniu grzechów, pokonaniu siebie samego, doświadczeniu nowej wolności, możliwości kochania. Natomiast drugie zmartwychwstanie, które czeka nas na końcu czasów, to zmartwychwstanie całej naszej osoby, odkupionej, zbawionej. Zmartwychwstanie duszą i ciałem.

Problem z uroczystością Wszystkich Świętych i jej smutną, rzewną otoczką często jest związany z tym, że wielu z nas, po dwóch tysiącach lat chrześcijaństwa, stało się bardziej platonikami niż chrześcijanami. Wierzymy w życie wieczne, ale tylko naszej duszy. Tak wierzyli religijni Grecy, platonicy. Natomiast Jezus Chrystus, a potem Apostołowie, głosili Jego zmartwychwstanie w ciele. I, co więcej, że my także będziemy mieli zmartwychwstałe ciało. Stąd, moim zdaniem, brak radości w uroczystości Wszystkich Świętych.

Jeśli w konfrontacji z faktem śmierci, po tym odejściu fizycznym, po rozkładzie ciała, nie widzimy dalszej perspektywy zmartwychwstania, to człowieka ogarnia smutek, melancholia, staje naprzeciw własnej śmierci sam. I albo zostaje nam tylko filozoficzna zaduma – a trzeba pamiętać, że cała filozofia w głównym nurcie dokarmia się konfrontacją filozofa z własną śmiercią (Diogenes), albo jest pewna próba uciekania od śmierci poprzez jej oswojenie. To oswajanie wyraża się powrotem do pogańskiej kultury, zabawami w Halloween, przebieraniem się za kościotrupy, widma, demony… . Zasadza się to na chęci obłaskawienia czegoś, co nam trudno pojąć, na chęci zrobienia z tego zabawy, lekkiego podejścia do ciężkiego tematu. I nikt nie zwraca uwagi, że dzieci, które idą na takie zabawy w strojach zombie i kościotrupów, następnego dnia maszerują z rodzicami na cmentarz. W jaki sposób mają się tam zetknąć z prawdą o Zmartwychwstaniu, skoro wcześniej paradowały przebrane za trupy?

Jeśli brakuje wiary w Zmartwychwstanie Chrystusa i nasze zmartwychwstanie w ciele, to cała zaduma nad świętem Wszystkim Świętych przeradza się tylko w jakąś refleksję filozoficzną i w nadzieję na kontynuowanie bytu, ale tylko w sensie ezoterycznym, spirytualistycznym, czyli takim nierealnym, nierzeczywistym. A my jesteśmy konkretni, potrzebujemy doświadczać życia poprzez dotyk, kontakt fizyczny, upewnianie się. Dlatego Chrystus po Zmartwychwstaniu przyszedł do swoich uczniów w ciele i pozwalał się dotykać, nawet włożyć rękę do swojego boku, jadł z nimi, stał się rzeczywistością namacalną, fizyczną. Nam tego dziś bardzo brakuje, dlatego mamy smutne przeżywanie Wszystkich Świętych, filozoficzne, refleksyjne, a nie paschalne! Święto Wszystkich Świętych – tak, jak pięknie nazywa je liturgia – jest jakby dożynkami życia wiecznego, czyli zbieraniem owoców wiary w Zmartwychwstanie, owoców spotkania z Chrystusem Zmartwychwstałym. My też kiedyś zmartwychwstaniemy w naszych odnowionych ciałach. Co więcej, zmartwychwstajemy już dzisiaj, stąd kult świętych. Wszyscy jesteśmy w drodze do dojrzewania naszej wiary, ale niektóre osoby już dojrzały. Świętość to nie jest tylko teologiczna idea w Kościele, ona objawia się w konkretnych osobach, które znamy, należały nawet do naszego pokolenia. Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty, o. Pio, Luigi i Maria Quattrocchi, ks. Jerzy Popiełuszko. W tym dniu doświadczamy radości z posiadania świętych.

Odnowa liturgiczna po Soborze Watykańskim II poszła o wiele dalej niż nasza mentalność, nasze przyzwyczajenia. Liturgia bardzo się zmieniła. Pewnie starsze osoby pamiętają, jak pogrzeby w Kościele katolickim były odprawiane w czarnych strojach liturgicznych, wystawianie trumna z katafalkiem, wizerunki dusz cierpiących w czyśćcu. To wszystko było bardzo dramatyczne, odstraszające. Ale jest to również bardzo realistyczne. Liturgia została odnowiona, powróciła jakby do korzeni pierwotnego sposoby celebrowania pogrzebu chrześcijańskiego jako liturgii narodzin dla nieba. Dlatego są używane kolory – nawet jeśli fioletowe – to jasne, często wystawiana zostaje świeca paschalna, śpiewa się „Alleluja”. Oczywiście, sposób przeżywania tej pięknej uroczystości, odnowionej liturgii, może być obciążony starą wrażliwością, mentalnością, która jeszcze nie dorasta, nie dogania odnowy liturgicznej. Coraz częściej zdarzają się pogrzeby w kolorze białym, w stylu bardzo paschalnym. Trzeba się też oczywiście w tej kwestii liczyć z wrażliwością ludzi – nie wszyscy są gotowi na to, by w momencie śmierci współmałżonka czy dziecka śpiewać radosną pieśń o Zmartwychwstaniu. Ale jesteśmy w drodze. Bardzo powoli, ale w tym kierunku idziemy.

Źródło: Fronda.pl

Radio Maryja

Gość Niedzielny

Promyczek Dobra

Anioł Stróż

Fronda